piątek, 13 marca 2009

Alfonsi, handlarze i ja

Nie znoszę słuchać protestów mojej kieszeni, bo zazwyczaj wychodzę na tym jak Zabłocki na mydle. Niestety czasem trzeba się dostosować i wybrać najtańszą opcję z możliwych.

Tak trafiłem do hotelu Polonia Palast w Łodzi.

Ma on jednak jedną, niepowtarzalną zaletę, jest równie blisko Dworca Fabrycznego jak Hotel Centrum, ale ma zdecydowanie ładniejszy wygląd. Jeśli następnego dnia rano masz wcześnie pociąg, to oba te hotele są znakomitym wyborem. W dwie minuty można się doczołgać na dworzec, nie mówiąc o dojściu.

Polonia Palast jest świeżo po remoncie i nie ma ani jednej gwiazdki. Część pokoi ma łazienkę na korytarzu, ale na takie rozwiązanie się nie zdecydowałem.

Pierwsze wrażenia były miłe. Obsługa jest może nie najlepsza, ale trzyma poziom. Denerwujące może być co najwyżej wymuszanie płatności gotówką zamiast kartą, ale da się zapłacić kartą, więc traktuję to tylko jako zbyt gorliwe realizowanie polityki dyrekcji.

Średnio też wygląda przystosowanie hotelu dla osób niepełnosprawnych. Winda jest dość ciasna, a w pokojach osoba na wózku będzie miała poważne problemy z dostaniem się do łazienki.

Niemniej pokoje, choć ciasne i z mikroskopijnymi łazienkami (choć i tak większymi niż w Premiere Classe) są w miarę ładnie urządzone, choć jeśli ktoś próbował nadać im unikalny styl, to zdecydowanie mu nie wyszło.

Pod wygodnym łóżkiem znalazłem zwały kurzu świadczące o zaniedbaniach w sprzątaniu, ale w łazience było tak czysto, że można było jeść z podłogi. Test wilgotną szmatką po podłodze pokazał, że myto ją starannie i szmatka pozostała biała. Czyli pokój sprzątany był po łebkach, a łazienka na wysoki połysk.

Wiem, dopada mnie zboczenie, ale naprawdę lubię jak jest czysto.

Po w miarę spokojnie przespanej nocy (okna są dość dźwiękoszczelne, ale szybko robi się duszno, więc musiałem wpuścić powietrze wraz z hałasem ruchliwego skrzyżowania) poszedłem na kawę do hotelowej kawiarni i szybko przeżyłem szok kulturowy.

Nieliczni goście rozmawiali głównie po rosyjsku i głównie o tym która panienka ile przyniosła zysku. Druga grupa rosyjskojęzycznych gości wpatrywała się w pierwszą z zalęknieniem i cicho rozmawiała o obecnych cenach na targowiskach w Rzgowie i Tuszynie. Poczułem się nieco jak w tanim gangsterskim scenariuszu obejmującym mocno stereotypowe postrzeganie obywateli Rosji i innych krajów byłego ZSRR.

Owe stereotypy wytłumaczyły też wieczorne hałasy - trzaskanie drzwiami, czyjeś nieustanne spacery po korytarzach i dziwne spojrzenia rzucane na moją osobę przy popielniczce w korytarzu. Zdecydowanie nie pasowałem wyglądem do przeciętnego gościa hotelu.

Na szczęście zwyczajem hotelu i gości jest dyskrecja i nie wchodzenie sobie w drogę. Bez kłopotu więc wymeldowałem się i skorzystałem jeszcze z darmowej przechowalni bagażu, dzięki czemu mogłem jeszcze pooddawać się kulinarnym rozkoszom na Pietrynie.

Ocena?

4/10

Za te pieniądze i w tym miejscu wcale nie było tak źle...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam!
Dobry blog :-) będę na pewno odwiedzał, a jeśli starczy mi weny podzielę się z autorem wrażeniami nt hoteli w których przyjdzie mi nocować.

Pozdrawiam
Poohaty

gość hotelowy pisze...

Będzie mi niezwykle miło :)

Related Posts with Thumbnails